- "Istnienie" traktuję jak każdy inny film. W swoim zawodzie nie widzę nic ponad to, co robię. Aktorstwo nie jest dla mnie misją. Niczego nie chcę zmieniać czy udowadniać. Do grania potrzebny jest po prostu dobry warsztat. Wielu wybitnych aktorów nie należy do zbyt mądrych ludzi, mówiąc oględnie - mówi Jerzy Nowak w Tygodniku Powszechnym.
Jerzy Nowak: - Mam prośbę: nie rozmawiajmy o tym, że po śmierci zdecydowałem się oddać swoje ciało na potrzeby badań naukowych. To intymna sprawa. KATARZYNA KUBISIOWSKA: - Nie przyszło mi to nawet do głowy. W "Istnieniu" ten wątek jest tylko pretekstem do opowieści o urodzie życia, którym, jak wynika z filmu, potrafi się Pan cieszyć. Tak było zawsze? - Zawsze. Swoją drogą "Uroda życia" Żeromskiego to moja ukochana książka, czytałem ją wiele razy. Wyłączywszy tragedie, wszystko w moim życiu wspominam dobrze. Nawet niemiecką okupację. - Naprawdę? Przecież jako działacz AK spędził Pan w lesie ponad cztery lata, był Pan ranny, widział Pan śmierć wielu ludzi. - Siedziałem też dwukrotnie w kryminale: za Niemca, jak to się zwykło mówić, w więzieniu gestapo na Jagiellońskiej w Rzeszowie, a za Ruska - w kazamatach przy placu Inwalidów w Krakowie, jako nieujawniony podchorąży AK. To był trudny czas, musiałem oswoić się ze strachem. Większo�