W zaprezentowanym wczoraj w Teatrze Rozmaitości spektaklu pt "Wariaci na lodzie, czyli sala nr 6" zabrakło nie tylko tytułowego lodu, ale i wariatów. Niestety, nikt nie wyszedł poza poprawność.
Przedstawienie jest adaptacją słynnego, niemalże kultowego opowiadania Antoniego Czechowa pt. "Sala nr 6". Jego akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku dni w prowincjonalnym szpitalu psychiatrycznym. Tekst autora "Wujaszka Wani" zainspirował już wielu wybitnych twórców; choćby Josefa Hellera ("Paragraf 22"), Kena Kesya ("Lot nad kukułczym gniazdem"), który z kolei stał się podstawą znakomitego filmu Miłosza Formana. Porywając się na "Salę nr 6" młody reżyser Adam Sroka nie miał więc prostego zadania. Zresztą, adaptacje dzieł klasyków nigdy nie należały do łatwych. Choć spektakl został zrealizowany "po Bożemu", to jednak nie irytował akademizmem inscenizacji. Można powiedzieć, że Sroka wyszedł z tego obronną ręką. Spektakl można bowiem uznać za poprawny. Scenografia była dobrze dobrana, choć może zbyt klasyczna. To jednak zauważa się dopiero wraz z upływającym czasem, kiedy oczy zaczyna męczyć buroszara konwencja dekoracji. Przedstawi