To spektakl, o którym niezwykle trudno powiedzieć cokolwiek więcej ponadto, że niewątpliwie był - o "Duetach" w reż. Zbigniewa Nurkowskiego w Teatrze Ludowym w Krakowie pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Niewielka sala Sceny Pod Ratuszem jest stworzona dla kameralnych przedstawień, zwłaszcza takich, które dadzą się obejrzeć wieczorem, między kolacją a spacerem po starym mieście. Chyba taką funkcję ma pełnić najmłodsze dziecko Teatru Ludowego. To spektakl, o którym niezwykle trudno powiedzieć cokolwiek więcej ponadto, że niewątpliwie był. Owszem, zdarzają się błyskotliwe riposty w tekście Petera Quiltera, pojawiają się modyfikujące ciało aktorów kostiumy czy przebłyski świeżości w grze pary aktorów (Tadeusz P. Łomnicki i Maja Barełkowska-Cyrwus) ale i absurdalnie długie zmiany scenografii. Wszystkie te "plusy i minusy" jednak podejrzanie łatwo ulatują z pamięci. Sztuka - sztuczka, chciałoby się rzec - to dwugodzinna prezentacja czterech samowystarczalnych (tzn. niepowiązanych fabularnie) scen napisanych na parę aktorów w średnim wieku. Przed oczyma widzów pojawiają się nieznajomi, którzy umówili się na randkę poznawszy się na czacie