Niech nikogo nie mylą pozory. Wacław w wykonaniu Gajosa to nuworysz. Mimo rozmów z Alfredem o towarzyskim życiu salonów, wyłazi z niego brak ogłady przekazywanej z genami. A nuworysze z reguły są pewni siebie. Cóż - powiodło im się w życiu, wygrali los, mają pieniądze. Dlaczego więc nie miałoby się im powieść w małżeństwie? Wierzą w potęgę forsy, fundują pierścionki pokojówkom, i tę sytą pewność rozciągają także na wierność własnej żony. To nie jest bynajmniej przykład współczesny. Widać podobnie było w czasach Fredry, choć reżyser Krzysztof Zaleski, świadomie "rozebrał" Alfreda z munduru, w którym najczęściej był prezentowany w tej fredrowskiej komedii. Więc - jeszcze bardziej ową historię o małżeństwie i zdradzie uczynił nam współczesną. Nie, żeby dziś kogoś zbulwersował mąż skubiący służącą w tyłek, czy żona przyprawiająca rogi z najlepszym przyjacielem. Nie, nie takie czworokąty dziś bywają. Wszakże,
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Lubelski, nr 94