- Skupiam się na teatrze, z tego, co mi się zdarza zagrać w telewizji, po prostu się cieszę, bo ilość castingów, na jakie byłam zaproszona przez te 14 lat, mogę policzyć na palcach dwóch rąk. Dla mnie to jest taki zaklęty krąg - chcesz grać nie tylko w serialu, to wyjeżdżasz ze stolicy; wyjeżdżasz poza stolicę, to przepadasz, bo nikt o tobie nie wie - mówi ANITA SOKOŁOWSKA, aktorka Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
W TEATRZE JEST AKTORKĄ TEJ KLASY, ŻE Z POWODZENIEM DŹWIGA MONODRAMY Szerszej publiczności znana z ról w serialach telewizyjnych. Anita Sokołowska przykuwa uwagę śmiechem, sposobem bycia, tym, co i jak mówi. Wyrazista, lecz bezpretensjonalna. Ma uczucie nieustającego progresu, ale nosi w sobie spokój. Spotykamy się w szczególnym dla niej czasie. Już niedługo nic nie będzie takie, jakie jest teraz. Gdzieś przeczytałam, że od dzieciństwa byłaś wychowywana na aktorkę. - Nie jest tak, że wiedziałam od zawsze, że będę aktorką. To była jakaś koincydencja zdarzeń z dzieciństwa plus upór mojej mamy. Pewnie przeczyta ten wywiad i powie, że znowu o teatrze nie mówię. Trudno jej zrozumieć, że rzadko dziennikarz chce napisać o teatrze, o rolach, które gram. Pojawiają się za to pytania o serial albo o moją ciążę. No trudno... Nim zrobimy mamie przyjemność - opowiedz o jej uporze i koincydencji zdarzeń z dzieciństwa. - Czasam