EN

1.07.2012 Wersja do druku

Nic nie jest czarno-białe...

Długo czekałam na ten spektakl. Czekałam od momentu, kiedy dowiedziałam się o samobójczych śmierciach Niemców w chwili wkraczania wojsk radzieckich na Ziemie Zachodnie. Od chwili, kiedy znalazłam blaszkę (wotum?), na którym widniało nazwisko przedwojennych przemysłowców i wydawców gazety w Gruenberg. Od tej chwili, gdy przechodząc przez Park Tysiąclecia czułam się jak profanka depcząca po grobach tych. którzy zbudowali dużą część miasta, w którym mieszkam. Z ulgą zaczęłam dostrzegać przejawy uznania faktu, że ktoś tu był przed nami, ktoś, kto należał do innej kultury, mówił innym językiem. A to zdjęcia przedstawiające dawny Gruenberg i ludzi, a to tablice pamiątkowe, w końcu nieudana próba nazwania jednej z restauracji przedwojenną nazwą miasta (do tej pory można dostrzec na witrażowym oknie napis świadczący o sentymencie właścicielki do przeszłości). Długo czekałam na moment głośnego opowiedzenia dramatu. Dramatu tych. którz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nic nie jest czarno-białe...

Źródło:

Materiał nadesłany

"Puls" nr 7-8

Autor:

Justyna Iwanowska

Data:

01.07.2012

Realizacje repertuarowe