Długo czekałam na ten spektakl. Czekałam od momentu, kiedy dowiedziałam się o samobójczych śmierciach Niemców w chwili wkraczania wojsk radzieckich na Ziemie Zachodnie. Od chwili, kiedy znalazłam blaszkę (wotum?), na którym widniało nazwisko przedwojennych przemysłowców i wydawców gazety w Gruenberg. Od tej chwili, gdy przechodząc przez Park Tysiąclecia czułam się jak profanka depcząca po grobach tych. którzy zbudowali dużą część miasta, w którym mieszkam. Z ulgą zaczęłam dostrzegać przejawy uznania faktu, że ktoś tu był przed nami, ktoś, kto należał do innej kultury, mówił innym językiem. A to zdjęcia przedstawiające dawny Gruenberg i ludzi, a to tablice pamiątkowe, w końcu nieudana próba nazwania jednej z restauracji przedwojenną nazwą miasta (do tej pory można dostrzec na witrażowym oknie napis świadczący o sentymencie właścicielki do przeszłości). Długo czekałam na moment głośnego opowiedzenia dramatu. Dramatu tych. którz
Tytuł oryginalny
Nic nie jest czarno-białe...
Źródło:
Materiał nadesłany
"Puls" nr 7-8