"Bitwa Warszawska 1920" w reż. Moniki Strzępki w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Wichowska w dwutygodniku.com.
W "Bitwie Warszawskiej 1920" Strzępka i Demirski zestawiają fakty w bezczelne, bluźniercze ciągi logiczne. Po to obroniliśmy Europę przed bolszewizmem, żeby nam teraz w głowach zagnieździła się pani Thatcher? Z jednej strony Bug, z drugiej Odra, a pomiędzy wieczne, zimowe błocko i wyczekiwanie na cud bociani. Na sfatygowane mundury i zakrwawione sukienki sypie się pył bitewny. Nic nie działa. Ani poznańskie pieniądze "zaoszczędzone za Prusaka", ani modlitwa, ani dzieci. Cukier nie słodzi, perfumy nie pachną, bocianom zepsuły się gniazda, więc nie wracają. Słońce nie chce zachodzić, Marszałek śpi, zamiast podejmować decyzje. Z potrzaskanych instrumentów nie da się wydobyć dźwięku, siano nie pozwala się poskładać w snopy. Kontrabasy i gitary porzucono w szczerym sierpniowym polu pooranym okopami. Rozpiździel, prowizorka i resztki dawnej świetności. Ciągle słychać muzykę , ale przytłumioną, jak zza ściany. Zepsutą, jak wszystko inne tut