- Nic mi się nie marzy. Tak jak nigdy mi się nie marzył ani Hamlet, ani inne wielkie dramaty. Moje drogi z teatrem się rozeszły, bo tak mi się ułożyło życie. Ale nie mam nic przeciwko teatrowi. Musiałbym być idiotą, gdybym coś miał przeciwko - mówi warszawski aktor PAWEŁ WILCZAK.
Kiedy się spotykamy, ma na sobie szlafrok. Przylizane włosy z równym przedziałkiem nadają mu wygląd staroświeckiego pedanta. Niby Paweł Wilczak, ale jak nie on. Okazuje się jednak, że to tylko charakteryzacja do roli Romka w serialu "Faceci do wzięcia". On sam, jeśli wierzyć bulwarowej prasie, został wzięty... pod pantofel aktorki Joanny Brodzik. Rozmowa z Pawłem Wilczakiem, aktorem Można odnieść wrażenie, że pan nie lubi dziennikarzy. - A na jakiej podstawie odniosła pani takie wrażenie? Niechętnie pan na przykład udziela wywiadów. - Bo ja nie czuję takiej potrzeby, żeby się dzielić ze światem tym, czy mam samochód zielony, czerwony, czy kupiłem pekińczyka albo nowy zestaw sztućców. Na Boga, to jakieś szaleństwo. A do dziennikarzy nic nie mam. Najwyżej do zachowań związanych z głupotą i łamaniem prawa, które nie mają nic wspólnego z dziennikarstwem. Ale czuje pan deptanie po piętach bulwarowej prasy? - Szkoda życia i