EN

6.07.2006 Wersja do druku

Nic, które zabija

"Imieniny" w reż. Aleksandry Koniecznej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Na "Imieninach" wedle Marka Modzelewskiego na Scenie Dramatu Teatru Narodowego nie dzieje się nic. To znaczy rejwach panuje, przybywają goście, jest hałaśliwie, czasem aż nieznośnie hałaśliwie, ale ludzi nie łączy nic. Dominują pustka, chłód, wyobcowanie, zagubienie. Stan rozemocjonowania niczym, czymś, co jest bezbarwne, bezwartościowe, jałowe, rozpaczliwie tanie. Co więcej uczestniczący w imieninach goście i gospodarze dobrze wiedzą, że ogarnia ich lepkie nic, że zapadają się w bezkształtną ziemię niczyją. Nawet rozpaczliwa interwencja figury symbolicznej, przywołującej obraz Jezusa z Ostatniej Wieczerzy, niczego nie zmienia. Jezusa nikt nie zauważa, w przestrzeni tak zdezintegrowanej i pustej już niczego nie widać. Spektakl powstawał na scenie - sztuka Modzelewskiego była tylko punktem wyjścia do samodzielnych poszukiwań odpowiednich środków wyrazu. Współpisali ją właściwie aktorzy, a reżyserka odgrywała rolę moderatora. W dziejach eur

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nic, które zabija

Źródło:

Materiał nadesłany

Przegląd nr 27/09.07

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

06.07.2006

Realizacje repertuarowe