Aktorzy tworzą postaci do bólu schematyczne, nudne, nie są w stanie zainteresować publiczności - o spektaklu "Oleanna" w reż. Bogdana Kocy w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze pisze Dominika Świerad z Nowej Siły Krytycznej.
W jeleniogórskim Norwidzie zagościła "Oleanna" Davida Mameta w reżyserii - co nie jest nowością - dyrektora Teatru, Bogdana Kocy. Jest to pozycja odbiegająca od ostatnich tendencji repertuarowych, w których przeważały spektakle obyczajowe i stylizowane komedie. "Oleanna" to sztuka społeczna, powstała w oparciu o niegdyś głośną historię Anity Hill i Clarenca Thomasa, w której Hill oskarżyła swojego byłego przełożonego, właśnie nominowanego na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego, o molestowanie seksualne. Problematyka spektaklu (nadużywanie pełnionego stanowiska, wykorzystywanie i dominacja wobec podwładnych) jest niewątpliwie aktualna. To kwestia od dawna obecna w mediach i dyskusji publicznej, stała się już trochę oklepana. Poruszanie jej w spektaklu wymaga zręczności i wyrafinowania, zwłaszcza jeżeli scenariusz oparty jest na tekście, którego autor dostał Pulitzera. Żeby stworzyć na taki temat widowisko ciekawe i wciągające, potrzeba ś