"Rewolucja balonowa" Julii Holewińskiej w reż. Sławomira Batyry w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Recenzja Agnieszka Michalak, członka Komisji Artystycznej XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Niby nic nowego. Tekst Julii Holewińskiej idealnie wpisuje się w modę na opisywanie Peerelowskiej rzeczywistości, tym razem jej końcowej fazy, bo późnych lat osiemdziesiątych. A konstrukcja fabularna sztuki (ale też spektaklu) jest jednowymiarowa i ściśle wiąże się z przebiegiem losów bohaterki. Niby nic wielkiego. Monodram Katarzyny Zielińskiej na małej, niemal pustej scenie to w gruncie rzeczy skromny - chociaż wyprany z fałszu, niedoróbek i bylejakości - występ trwający niewiele ponad godzinę. Niby nic wyjątkowego. Od razu wiadomo, że spektakl reżysera Sławomira Batyry nie chce być czymś więcej niż tylko spowiedzią z pierwszego etapu życia pewnego bohatera, a przy okazji skróconą reportażową relacją o mentalności niewielkiej grupy społecznej. A jednak A jednak "Rewolucja balonowa" uwodzi gracją, lekkością i poczuciem humoru. To nie tylko seans złożony z rozczarowań, marzeń, olśnień, ambicji, ale przede wszystkim osobista opowieść