Wiśniewski tymi samymi aktorami, postaciami, które przemieszczają się pokracznymi, automatycznymi krokami między dziełami, opowiada kolejny rozdział wizji świata - o spektaklu "Arka Noego. Nowy koniec Europy" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu pisze Mateusz Tłok z Nowej Siły Krytycznej.
W kolorach krwistej czerwieni, zakurzonej czerni i mdłej bieli w płaczliwym, lamentującym tonie, galopuje akcja nowego spektaklu Janusza Wiśniewskiego. Rozpoczyna się jakby od końca. Cztery kobiety naraz i w równym szeregu hałasują, chaosują, przekrzykują się, mówią - każda w swoim języku. Zatrzęsienie niby Babel, plączą się języki, powstaje szum i niezrozumiała melodia, ale natężam słuch i słyszę, że przychodzi noc i z ciemności wyłania się światło, że chcemy znać przeznaczenie, że życie ma sens. Wszystko to brzmi jak słowa rozpaczliwie oszukującej się dziewczyny "Początek jest śmiercią i śmierć jest naszym początkiem". Śmierć na Arce jest wszechobecna. Przenika życie, gdy kończy się dzień, gdy mijają pory roku i przenika samą śmierć, której wypadają zęby. Umiera koń i jego mięso ląduje w wiadrze. Umiera kobieta i jej krew ścieka po podłodze. Wiśniewski tymi samymi aktorami, postaciami, które przemieszczają się pokra