- Nie jestem zakochany w sobie. Staram się zapowiadać szybko i sprawnie, nie wykorzystuję tego w życiu prywatnym. Chyba że mam coś do załatwienia w urzędzie - mówi MIROSŁAW NEINERT, aktor, reżyser, szef katowickiego Teatru Korez oraz konferansjer.
Małgorzata Goślińska: Jest Pan proszony o prowadzenie imprez. Uczy się Pan pięknie mówić? Mirosław Neinert: Nigdy. Może to ma związek z tym, że w dzieciństwie dużo czytałem? Prof. Miodek mówi, że czytanie tylko wzbogaca zasób słów, a piękna mowa musi płynąć z serca. - To prawda, znam aktorów, którzy mają kłopoty z mówieniem, jeśli muszą powiedzieć coś poza wyuczonym tekstem. Są sparaliżowani, jąkają się, nie potrafią poprowadzić imprezy. Nie przygotowuje się Pan do konferansjerki? - Ogólnie, na temat zespołów, które zapowiadam, ale nie piszę sobie tekstu. Konferansjerka to efekt tego, co się dzieje na widowni. Powinna być żywa, niepowtarzalna. Mnie to przychodzi łatwo, naturalnie. Zawsze to miałem. Kiedy Pan to w sobie odkrył? - W pierwszej klasie szkoły podstawowej występowałem w programie, w którym dzieci były miesiącami. Ja byłem czerwcem. Koniecznie chciałem powiedzieć jeszcze jakiś wiersz. Ale wy