- Nie przypuszczałam, że te sześć lat nieobecności to taki kawał życia i historii. To nie jest tak, że się wraca do czegoś. Minęły prawie dwa lata, a mnie jakby ciągle nie było - ja nie istnieję - mówi ANNA NEHREBECKA, aktorka Teatru Polskiego w Warszawie.
Piękna, subtelna, o niezwykle ciepłym wyrazie twarzy, kojarzona jest z rolami panien z dworków - delikatną Marynią Połaniecką czy Anką z "Ziemi obiecanej". A ona jest pełnokrwista. Wcale nie taka grzeczna, za co zresztą dostała państwową nagrodę dla "cichych bohaterów stanu wojennego". Kamienica na warszawskim Powiślu. Mieszkanie aktorki tonie w książkach, bibelotach, na ścianach: obrazy, ryciny, zdjęcia. Ona sama spokojna, uśmiechnięta. Mijają dwa lata, odkąd wróciła z Brukseli, gdzie mąż, Iwo Byczewski, doktor prawa międzynarodowego, był ambasadorem RP przy Królestwie Belgii. - Zamknął się jakiś etap życia - Anna Nehrebecka zamyśla się. - Nie sądziłam, że po sześciu latach nieobecności będę musiała odnaleźć się w kraju od nowa. Coś się zamyka. Coś się otwiera... jeszcze nie wiem co. Mąż został w 2001 r. przedstawicielem RP przy Unii Europejskiej. Pojechała więc z córeczkami za nim. - Występowałam w Teatrze Polskim, sporo