Dziś kultura nastawiona jest na widza. Porzucono myślenie o swojej nieomylności i przekonaniu, że zarządzający wiedzą lepiej, czego potrzebuje odbiorca - pisze Łukasz Wudarski, dyrektor Dworu Artusa w Toruniu.
Gdy Grzegorz Giedrys poprosił mnie, bym spróbował napisać tekst o tym, co przez ostatnie 30 lat udało się w toruńskiej kulturze, wpadłem w małą konsternację. Po pierwsze dlatego, że chwalić jest zawsze trudniej. Wszak od małego uczeni jesteśmy raczej krytykowania. Szczególnie dotkliwie odczuwamy to dzisiaj, kiedy przez internet tak łatwo przelewają się fale negatywizmu i hejtu. Po drugie, w krótkim artykule nie da się zamknąć ostatnich 30 lat - nawet, gdybym przez dwie strony wymieniał po przecinku same nazwiska zasłużonych twórców kultury. To z pewnością skończy się pominięciem wielu wydarzeń i artystów. Fakt, że w toruńskiej kulturze pracuję ledwie połowę tego czasu, tylko zwiększa to ryzyko. Powiedzmy więc sobie na wstępie: niniejszy tekst jest raczej próbą subiektywnego spojrzenia i docenienia wybranych zjawisk, które w mojej opinii miały dla naszej kultury największe znaczenie, często były impulsami do zmian lub stały u podstaw bu