- Zawsze miałem sporo szczęścia. Od szkoły, od mojego debiutu - spotykałem mądrych, ciekawych ludzi, dyrektorów teatrów, znakomitych reżyserów w teatrze, często w filmie. Miałem szczęście, mogąc zagrać niemal wszystkie męskie role Czechowa w Teatrze TV - mówi WŁADYSŁAW KOWALSKI, aktor Teatru Dramatycznego w Warszawie.
- Książeczka, spokój, kapcie? Nawet jak mam czas, to nie dla mnie... - mówi Władysław Kowalski, któremu ciężko ustać w miejscu. Z teatrem zwiedził kawał świata, jako aktor zyskał szacunek krytyków, ma wielu przyjaciół w branży i cieszy się sympatią widzów. Ale czy czuje satysfakcję? Ciągle żyje Pan pracą? Szykuje się do roli? - Role nie są już związane z jakimiś szczególnymi ambicjami. Natomiast czuję potrzebę ruchu, fizycznego dręczenia się. Biegam, chodzę, przynajmniej godzinę dziennie. Przede wszystkim po Żoliborzu, jest piękny, szczególnie wieczorem - taki śpiący, samochody też zmęczone stoją... No to wyobrażam sobie, jaką Pan ma znakomitą kondycję! - (śmiech) Jak na ten wiek, może i przyzwoitą. Kiedyś więcej jeździłem na rowerze, niestety lekarz powiedział: - Nie. Ruch jest dobry na wszystkie dolegliwości. Pamiętam moją mamę, nawet już poważnie chora, cały czas była w ruchu... Pewnie była zadowolona