- Do satyry mnie ciągnęło, ale faktycznie tego optymizmu, jaki teraz mam w sobie, nauczyłam się niedawno - mówi warszawska aktorka, ELŻBIETA JODŁOWSKA.
Bożena Stasiak: Nie zawsze miała pani w sobie tyle pogody ducha, ile dziś... ELŻBIETA JODŁOWSKA : Z twórczością kabaretową byłam związana w zasadzie od zawsze, bo już w szkole średniej udzielałam się w szkolnym kabarecie. Do satyry mnie ciągnęło, ale faktycznie tego optymizmu, jaki teraz mam w sobie, nauczyłam się niedawno. Optymizmu można się nauczyć? Nie jest tak, że albo ma się go we krwi, albo nie? - Nie do końca. Niektórzy wysysają pogodę ducha z mlekiem matki, a niektórzy mogą ją nabyć. Jak? Tak jak nabywa się rzeczy, na przykład w sklepie? - No nie, tak byłoby za prosto. Ja miałam takie momenty w życiu, kiedy wydawało mi się, że nie widać już światełka w tunelu. Chorowałam, potem złamałam dwie ręce jednocześnie, potem miałam operację kolana. Miewałam stany depresyjne, nie najlepiej przechodziłam menopauzę. Ale starałam się nie załamywać. I poszukiwałam sposobów, które miały mi w tym pomóc. Odkryłam a