"Trump i pole kukurydzy" Artura Pałygi w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Piotr Morawski, członek Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Zapowiedź tego spektaklu była już w poprzednim przedstawieniu Pawła Łysaka. W "Jak ocalić świat na małej scenie?" monologi aktorów opowiadających o swoich i nieswoich ojcach przerywała Anna Ilczuk. Pojawiała się i znikała pod górą plastikowych śmieci, mówiąc o globalnym ociepleniu. Jakby bez związku ze spektaklem o ojcach opowiadała o zbliżającej się katastrofie klimatycznej. Przypominała alarmujące raporty, mówiące o tym, że za kilkanaście lat już nic nie da się zmienić. Że temperatura będzie rosła i wszyscy się udusimy. Na koniec rosła też temperatura na małej scenie warszawskiego Teatru Powszechnego, bo reżyser chciał dać odczuć publiczności, czym jest globalne ocieplenie, włączając lampy nagrzewające powietrze. Zabieg efektowny, choć zbyt dosłownie - i w rezultacie w upraszczający sposób - pokazujący skutki zmian, jakie zachodzą w klimacie. "Jak ocalić świat na małej scenie?" to była jednak tylko przymiarka; monologi Anny