- Uważam, że celem sztuki jest zadawanie pytań. Może to zabrzmi górnolotnie, ale głęboko wierzę, że pogłębianie świadomości o nas samych i świecie daje nam szansę na bycie lepszymi i szczęśliwszymi ludźmi - mówi Natalia Fijewska-Zdanowska, reżyserka i współtwórczyni warszawskiego Teatru Młyn, w rozmowie z Justyną Jaworską w Dialogu.
Powiedzmy parę słów o Teatrze Młyn. Założyła go pani z siostrami, Agata i Zuzanną, dwanaście lat temu. Dwie z was studiowały filozofię, jedna psychologię, żadna chyba nie skończyła szkoły teatralnej... - Zuza zrobiła egzamin eksternistyczny i ma papiery! (śmiech) W każdym razie kontynuujecie rodzinną tradycję Fijewskich i tworzycie zanurzony w codzienności, kameralny i zaangażowany teatr "dla ludzi". Czy dobrze rozumiem wasze założenia? - Zaczęłyśmy robić teatr jeszcze jako dzieci, na początku żadnych założeń nie było, raczej od razu działanie... Idea wykształciła się z praktyki, z kontaktu z widownią i z naszych i jej potrzeb mówienia o rzeczywistości wokół. Na pewno miały na nas wpływ tradycje teatralne w pokoleniu naszych dziadków, ale i to, że nasi rodzice są intensywnie pracującymi psychologami i terapeutami. Interesują nas ludzkie motywacje i uczucia, a także wymiar socjologiczny, społeczny teatru. Mamy jeszcze czwartą,