"Berek" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Żydowskiego w Warszawie w Nowym Świecie Muzyki. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
"Berek" rozgrywany w przeszklonej przestrzeni byłej kawiarni na ruchliwym rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej, przeznaczony jest dla dwóch widowni. Ta druga to przypadkowi przechodnie - pozbawieni warstwy dźwiękowej, oglądają seans duchów, z postaciami z pejsami w wytartych mundurach, w sukniach sprzed dekad, z pobielonymi twarzami. Wskrzeszony teatr śmierci - i pamięci - Tadeusza Kantora. Usłyszą tylko, z głośników wystawionych na ulicę, grany na finał Mazurek Dąbrowskiego, śpiewany przez duchy w jidysz. "Berek" przypomina o wyrugowanych z polskiej rzeczywistości i wyrzucanych ze zbiorowej pamięci naszych żydowskich współobywatelach. Od Berka Joselewicza, twórcy Pułku Lekkokonnego Starozakonnego, który bił się w powstaniu kościuszkowskim, po 200 tys. Żydów walczących w wojsku polskim podczas II wojny światowej. Jest instalacją, akademią i apelem poległych jednocześnie. Historia Joselewicza przeplata się z antysemickimi frazami z "Nie-Boskiej