"Nasze miasto" w reż. Szymona Kaczmarka w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.
Na początku był obłęd. Ludzie zajęci powtarzaniem tych samych, w większości bezsensownych czynności zamknęli się w swoich mikroświatach rządzonych monotonią i konwenansami. Niektórzy łączyli te małe światki w większe, ale w efekcie nie stawały się one bardziej otwarte. Wręcz przeciwnie - ich hermetyczność okazywała się jeszcze bardziej nieznośna, razem z całym bagażem przyzwyczajeń i pozorów. Pochopne decyzje, zgodne z naturalnym biegiem życia w naszej mikrospołeczności, w przebłyskach ustępowały świadomemu poczuciu własnych pragnień i potrzeb. Ale to tylko przebłyski, znikające, aby nie zakłócać dalej rytmu miasteczka i organicznie z nim zespolonych ludzi, zachowań. Trzeba trwać, trwać aż do śmierci, która okaże się tylko przejściem na jakąś inną, drugą stronę. Najupiorniejsze, że po tym przejściu nie zmienia się nic. Dramat Wildera to studium umierania. Ale w najmniejszym stopniu chodzi o fizyczne schodzenie z tego świ