EN

11.08.1980 Wersja do druku

Nasza recenzja - Rozpad

Przez piasek cyrkowej areny biegną szyny, Istvan zaczyna je ostukiwać młotkiem, nasłuchuje czegoś z niepokojem. I myślimy już, że Istvan Włodzimierza Jasińskiego niewiele jakoś ma wspólnego z postaciami artystów z Witkacego. I wtedy stopniowo, ten poczciwiec jak z filmów Tatiego, zmienia się w niespokojne, pełne groźnej witalności prawie- zwierzę. Wyszczerzone zęby, grymas przyczajenia i to wrażenie powściąganej siły - tak manifestuje się szaleństwo. Dźwięki narastającej muzyki niepokoją go w sposób fizyczny, jak uderzenia. W końcu, jak robak, zaczyna wkręcać się głową w piasek. Tak zaczyna się przedstawienie "Szalonej lokomotywy", jak chce Krzysztof Jasiński - musicalu na motywach utworów Witkiewicza. Z licznych cytowanych w programie teatralnym krytyk, najcelniejsze wszakże wydaje się jedno zdanie Jana Kłossowicza: ""Szalona lokomotywa" mogłaby się z powodzeniem nazywać - Witkacy". Zarówno słowo "musical", jak i fakt swobodnego

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nasza recenzja - Rozpad

Źródło:

Materiał nadesłany

Głos Wybrzeża nr 172

Autor:

Ewa Moskalówna

Data:

11.08.1980

Realizacje repertuarowe