Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wybranie właśnie komedii Malugina spośród współczesnych sztuk radzieckich nie było fortunne. Jest to komedyjka młodzieńcza, naiwna i nieporadna zarówno w technice jak i - niemal nieobecnej - intrydze. Nie można nawet powiedzieć, żeby była pozbawiona wdzięku coś jak sienkiewiczowska "Hania", przerobiona na scenę. Poza brakiem intrygi i tematu, poza dwoma pensjonarskimi pocałunkami w czoło i policzek zostaje w sztuce tylko ośrodek (maturzystów) i klimat życia rodzinnego w Leningradzie czasu wojny. Reżyser p. Koweszko nie uczynił nic, by ten koloryt sztuki wydobyć i przelać wprost do naszych serc. Pierwszemu aktowi brakło słońca i ciepła, a także - czerwonego rozlewała się chwilami w gadaninie. Lepiej wyszły dwa ostatnie akty, ale taki reporter Laskowskij też przeszedł zupełnie niewyzyskany. A już śmiertelnym grzechem reżysera, za który kilkaset lat powinien się w czyśćcu posmażyć, było zakończenie sz
Tytuł oryginalny
Nasza ocena. "Starzy Przyjaciele" Malugina
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór