EN

29.03.2010 Wersja do druku

Nasz przyjaciel Kochańczyk

W minioną sobotę widownia Teatru Rozrywki w Chorzowie wypełniona była po brzegi! Premiera kolejnego musicalu? Recital gwiazdy z Warszawy? Teatr Polonia na gościnnych występach? Nic z tego. Teatr przygotował wieczór poświęcony pamięci swego reżysera, twórcy niejednego sukcesu tej sceny - Marcela Kochańczyka. Obchodzony właśnie Międzynarodowy Dzień Teatru dodawał zdarzeniu splendoru. Blisko trzy godziny bez przerwy publiczność słuchała i rozbawiona nagradzała brawami wspomnienia, fragmenty przedstawień - pisze dla e-teatru Maria Dworakowska.

Zmarł osiem lat temu. Tego wysokiego, potężnego, pełnego wigoru faceta błyskawicznie pokonała choroba nowotworowa. Parę miesięcy przed śmiercią wyglądał jak kruszyna, gdy siedział w fotelu w domu Agnieszki Koecher-Hensel. Trudno było ukryć przerażenie. A on miał plany na kolejny sezon, układał repertuar. Naiwność? Nie, dawał nam lekcję walki. Marcel Kochańczyk, scenograf i reżyser. Któż go nie znał? Dusza towarzystwa, niekończąca się gadatliwość, optymista. Właściciel niezliczonych plotek, które trwonił dowcipnie, nie raniąc nikogo. Znajomości zawierał z nadzwyczajną lekkością, a potem umiał je pielęgnować. Był w przyjaźni wierny - odwiedzał, pamiętał, telefonował, przysyłał karteczki z podróży, pomagał - i jak tu takiego nie polubić? W minioną sobotę widownia Teatru Rozrywki w Chorzowie wypełniona była po brzegi! Premiera kolejnego musicalu? Recital gwiazdy z Warszawy? Teatr Polonia na gościnnych występach? Nic z teg

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Informacja własna

Autor:

Maria Dworakowska

Data:

29.03.2010