"Bronię Polaków przed Polską" - mówi Gombrowicz, szydząc z sarmackiej mentalności. Dobrze go zrozumiał Wiesław Górski, reżyser wystawionego po raz pierwszy w sobotę w Teatrze Polskim "Trans-Atlantyku".
W przeddzień wybuchu II wojny światowej z Gdyni do Argentyny wyruszył transatlantyk "Chrobry". Na jego pokładzie znajdował się Witold Gombrowicz. Do kraju już nigdy nie wrócił. Pierwsze dni pobytu w Buenos Aires, spędzone głównie wśród polskich emigrantów, opisał w powieści "Trans-Atlantyk". Powieść dla potrzeb sceny udanie zaadaptował Wiesław Górski. Zrezygnował z wątku Witolda Gombrowicza - pisarza. Główny bohater i zarazem narrator Witold (dobra kreacja Michała Janickiego, choć może przydałoby się trochę więcej "podszyć" postać tragizmem?) jest w spektaklu emigrantem, który znalazł się w nowej dla niego rzeczywistości. Poznaje ekscentrycznego milionera, homoseksualistę Gonzala (rewelacyjny Jacek Zawadzki), który wciąga go w iście szatańską intrygę. Wszystko po to, by w ramiona Gonzala wpadł piękny Ignacy (milczący przez cały spektakl Sławomir Kołakowski). Problem w tym, że pozbawiony indywiduali