Widownia w Teatrze Polskim wypełniła się w sobotę po brzegi. Już sam wybór wielkiego dramatu Goethego był wydarzeniem. Najważniejsi aktorzy nie zawiedli. Wystawienie "Fausta" jest zawsze świętem teatru. A przedpremierowe wywiady zapowiadały, że w tym "Fauście" skumulują się ambicje Teatru Polskiego i reżyserskie Ryszarda Majora. I rzeczywiście: czego to na scenie nie oglądamy! Dwie części "Fausta" (choć większość krytyków i inscenizatorów uważa drugą za nieteatralną i nie potrafi wyobrazić jej sobie na scenie); piętrową scenę umożliwiającą projekcję marzeń na drugim planie; tajemniczo znikającą w skrzyni czarownicę; nagą Helenę Trojańską; huśtające się w przestworzach nagie wiedźmy; buchający ogień i sporo dymu. Takie widowisko wymaga licznej obsady, dlatego zespół Teatru Polskiego wspomagają nawet koledzy na emeryturze. Ale tak naprawdę powstałe przedstawienie opiera się na dwóch doskonałych kreacjach
Tytuł oryginalny
Nasz pierwszy
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Szczecin nr 267