W polskiej mentalności żarty z rodaka formatu Fryderyka Chopina wydają się nie do pomyślenia. A jednak! Na pomysł "wielkiego eksportowego show" o Chopinie w Nowym Jorku pierwszy wpadł Stanisław Dygat. Natknął się na informację biograficzną, że kompozytor był podobno o krok od wyjazdu do Ameryki w 1832 r. Załamany wieściami dochodzącymi z popowstaniowej Polski, bez grosza przy duszy, ale z biletem na statek w kieszeni, udał się na obchód ulubionych zakątków Paryża. Spotkany przypadkiem Walenty Radziwiłł zabiera go na przyjęcie do Rothschildów. Podobno tam, po zaimprowizowanym występie przed kwiatem arystokracji, Chopin z dnia na dzień stał się ulubieńcem Paryża i wrócił do domu z mnóstwem zamówień na lekcje. Nie musiał opuszczać Europy. Jak potoczyłoby się życie kompozytora, gdyby jednak popłynął za ocean? Takie jest założenie pomysłu Dygata. Starał się go twórczo rozwinąć Andrzej Jarecki. Niestety, obaj twó
Tytuł oryginalny
Nasz człowiek, Chopin
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita Nr 267