- Zawsze interesują mnie takie momenty w życiu człowieka, w których przychodzi mu zderzyć się z sytuacją ekstremalną, z której próbuje znaleźć wyjście. W której wie, że w dniu następnym musi się coś stać, coś się musi zmienić - mówi ANDRZEJ DOMALIK, reżyser "Woyzecka" w Teatrze Bagatela w Krakowie.
"Woyzeck" Georga Buchnera, którego premiera odbędzie się dzisiaj w "Bagateli", ta pozornie zwyczajna opowieść o zbrodni z zazdrości, kryje jednak w sobie jakąś tajemnicę, skoro od tylu lat fascynuje reżyserów. Co Pana zaciekawiło w tej historii? - Przyjrzyjmy się faktom: w 1821 r. niejaki Johann Christian Woyzeck z Lipska zabił swoją ukochaną. Odbył się proces. Sprawa z pozoru była prosta - motywem była zazdrość. Wyrok brzmiał: winny. Badania psychiatryczne potwierdziły, że jest w pełni świadom swego czynu i zdrów psychicznie. Ponoć w celi wiele mówił o swoich snach, co zeznał pojawiający się w procesie świadek. Tyle fakty. A co z Woyzeckiem Buchnera? Tu sprawa bardziej się komplikuje, motyw zazdrości jest bowiem najmniej ważny. Buchnerowski Woyzeck jest zawieszony między miłością do kobiety, która, jak sądzi, może go ocalić, a metafizyczną grozą świata. Ważne są głosy, które słyszy. Ważna jest próba ocalenia przez niego miło�