- To, co wydarzyło się w Jeleniej, dziś dzieje się w innych miejscach w Polsce. Takie miasta jak Koszalin czy Łódź pozbywają się dyrektorów artystycznych, używając argumentu, że ich program jest zbyt elitarny Znaczy to tyle, że lokalnym politykom zależy na ogłupianiu swoich wyborców - żądają więc od teatru rozrywki. Chleb i igrzyska to skuteczne narzędzie kontroli. Bezmyślność jest bezpieczna - z reżyserem Wojciechem Klemmem rozmawia Joanna Wichowska w portalu dwutygodnik.strona kultury.
Joanna Wichowska: Jesteś reżyserem zdecydowanie opowiadającym się za wypowiedzią polityczną, a przyszło Ci przez dwa lata kierować artystycznie teatrem miejskim, który musi - jak chcą jego lokalni zwierzchnicy - przede wszystkim zadowalać publiczność. Czy można zadowolić publiczność spektaklami politycznymi? Wojtek Klemm: Nigdy nie zakładałem, że będziemy w Jeleniej robić wyłącznie przedstawienia stricte polityczne. Ale jednocześnie powtarzałem, że teatr jako sztuka - czy tego chce, czy nie - zawsze jest polityczny, są na to dowody od czasów antyku. Szybko nauczyłem się, że w Polsce ludzie boją się tego słowa, które kojarzy im się zdecydowanie negatywnie: z wiecami i agit-propem. To oczywiście wynika z naszej historii. Ale nawet jeśli użyjemy innego terminu, nie zmieni to faktu, że teatr oddzielony od zastanawiania się nad kontekstem, w którym istnieje, jest tylko pustą formą artystyczną. Pora sobie uprzytomnić, że robienie teatru polit