"Balladyna" w reż. Krystyny Meissner w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
"Balladyna" w reżyserii Krystyny Meissner mogła być widowiskiem rozliczającym polskie mity romantyczne i narodowe. Okazała się uwspółcześnioną bajką. W jakiej sytuacji politycznej opowieść o przywódcy niegodnym stanowiska i władzy sprawowanej "bez woli ludu" mogłaby trafić na scenę z dosłownymi odniesieniami do faktów i nazwisk? Kiedy i gdzie autor odważyłby się szydzić z pierwotnej czystości polskiego serca albo cnoty i mądrości prostego ludu? Z pewnością nie w 1834 roku, nie w kraju osłabłym, kalekim, upokorzonym po powstaniu listopadowym. Ale pisząc "Balladynę", najbardziej zjadliwą satyrę na polski romantyzm i polskie mity narodowe, Juliusz Słowacki nie myślał wcale o polskich teatrach. Dwudziestoparoletni wieszcz podczas pobytu w Paryżu był stałym widzem melodramatów, oper i feerii Cyrku Olimpijskiego, gdzie królowały sylfidy, baletnice, latające wróżki. Do tych warunków przystosował swój dramat, stawiając inscenizatorom zada