"Wesele" w reż. Marcina Libera w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Szymon Spichalski w Teatrze.
Jedną z inspiracji bydgoskiego widowiska Marcina Libera było "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego. I w filmie, i w spektaklu świat wydaje się jednoznacznie łajdacki i okrutny. Bydgoskie "Wesele" rozpoczyna się jeszcze przed trzecim dzwonkiem. Aktorzy powoli wchodzą na scenę. Kobiety zajmują miejsca z jednego końca sceny, mężczyźni z drugiego. Buduje się nastrój, który wcale nie zapowiada weselnej beztroski. Dojmującą ciszę przerywa głos Jaśka (Artur Krajewski). Jego słowa, wzmocnione mikrofonowym pogłosem, dudnią w sali niczym apokaliptyczna przepowiednia. Zespół powstaje nagle do dynamicznego tańca. Początkowa scena jest w pewien sposób emblematyczna dla poetyki Marcina Libera w ogóle. Na podobnych dysonansach zbudowane były także "III Furie". Piosenki w rodzaju "Gdzie są chłopcy..." towarzyszyły obrazoburczym sekwencjom, zaś motywy z teledysku The Village People szły w parze z kosami spod Racławic. U Libera zaskakuje dążenie do jak najbardzie