Nacjonaliści oblali kobietę kwasem. W Warszawie dokonano aktu terroru na miarę Państwa Islamskiego! A może najpierw trzy głębokie wdechy? Mniej histerii, więcej klasy i odwagi? - pisze Emilia Dłużewska w Gazecie Wyborczej.
Klątwa" Frljicia na scenę Teatru Powszechnego weszła z przytupem i w takim samym stylu z niej schodziła. W środę spektakl był grany w Warszawie ostatni raz przed wakacyjną przerwą. Żegnała ją tytułowana szumnie "oblężeniem" manifestacja narodowców oburzonych rzekomo bluźnierczym przesłaniem spektaklu. Zaocznie, bo - jak większość krytyków "Klątwy" - przedstawienia nie widzieli. Może to niegłupie, skoro lider manifestacji przypominał uczestnikom, że obrażeni zostali jedynie pośrednio, bezpośrednią obrazę zostawiając Bogu. Ten w przeciwieństwie do polskiej prawicy widzi podobno wszystko. Oficjalnie protest miał trwać pięć dni. Pary narodowcom starczyło jednak głównie na sobotę. Tego dnia oprawa zdecydowanie przerastała tę na scenie: pod teatrem powiewały zielone flagi ONR-u i czerwone płaszcze rycerzy Chrystusa Króla, kibicowskie zaśpiewy mieszały się z modłami, a policyjny kordon niknął w dymie płonących rac. Naprzeciw ustawiła