Teatr Narodowy pod dyrekcją Jana {#os#113}Englerta{/#} tętni życiem jak nigdy wcześniej. I dobrze. Na pięciu scenach prapremiera goni prapremierę. Wśród nich są także utwory dramatopisarzy dopiero wchodzących na rynek, jak "2 maja" Andrzeja {#os#30243}Saramonowicza{/#}. Sztuka nie spełnia pokładanych w niej nadziei - zamiast opisu stanu ducha współczesnych Polaków otrzymaliśmy bowiem zlepek politycznej publicystyki, z dodatkiem kilku hecnych skeczy i ckliwego patosu. Ciężar scenografii imitującej kilkupiętrową kamienicę najwyraźniej zaważył na inscenizacji Agnieszki {#os#350}Glińskiej{/#}. Z zapowiedzi można było wywnioskować, że w Domu Wyspiańskiego - postulowanym przez poprzedniego dyrektora Jerzego {#os#1241}Grzegorzewskiego{/#} - otrzymamy nieomal współczesne "Wesele". Rodaków portret własny, ujrzany w szczególnym dniu - w pół drogi między pamiątką z lat komunizmu, pierwszomajowym świętem pracy a trzeciomajową jutrze
Tytuł oryginalny
Narodowa katastrofa
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 51