Lew Tołstoj jest wielkim pisarzem. Lwa Tołstoja nie czyta się i nie wystawia. Po latach wrócił jednak na scenę dzięki "Annie Kareninie", udanie pokazanej przez gliwicki Teatr Muzyczny w musicalowej pigułce.
Aż wstyd, żeśmy tak o Tołstoju zapomnieli. Tymczasem w "Annie Kareninie" kryje się wszystko. Jest w tej wielkiej powieści wołanie o uczucie, postulat życia zgodnie ze swoim sumieniem i kwestia wyzwolenia kobiety spod tyranii obyczajowości tłumiącej jej wolność. Jest wszystko, a mimo to dzieje nieszczęsnej Anny, jej dramatyczna walka o miłość i wolność zakończona samobójstwem, na scenie pojawiły się w spektaklu Lidii Zamków sprzed 31 lat. "Anna Karenina" powróciła jednak na scenę - tym razem jako musical. Wielką dwutomową powieść Tołstoja zaadaptował Krzysztof Korwin-Piotrowski, Michał Chludziński napisał teksty songów, do których muzykę stworzył Andrzej Zarycia - legenda krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Musical ma swoje prawa. Zakłada określoną konwencję, czasem ocierającą się o "komiksowość", o co nietrudno przecież przy przenoszeniu na scenę tak ogromnego dzieła. "Anna Karenina" ze wszystkimi wątkami trwałaby nie tak jak w Gl