„Rozbójnik Hotzenplotz” Otfrieda Preusslera w reż. Krzysztofa Grębskiego w Zdrojowym Teatrze Animacji im. Bogdana Nauki w Jeleniej Górze. Pisze Merwan w portaliku24.pl.
„Rozbójnik Hotzenplotz" Otfrieda Preusslera, obok „Malutkiej Czarownicy", należy do najpopularniejszych utworów dla dzieci, jakie wyszły spod pióra Otfrieda Preusslera. Aż dziw, że na sceniczną wersję historii Kacpra i jego przyjaciela Józia musieliśmy czekać do końca sezonu 2022/2023. Prapremiera polska miała miejsce 10 czerwca (w sobotę) na scenie Zdrojowego Teatru Animacji im. Bogdana Nauki w Jeleniej Górze–Cieplicach w adaptacji i reżyserii prof. dr hab. Krzysztofa Grębskiego.
„Rozbójnik Hotzenplotz" to niezbyt skomplikowana fabularnie historia, a prof. dr hab. Krzysztof Grębski jeszcze ją uprościł. Historia ukochanego samogrającego młynka do kawy Babci (w tej roli Lidia Lisowicz), której zostaje on ukradziony przez tytułowego rozbójnika Hotzenplotza (Sylwester Kuper), sama w sobie jest dydaktyczna, co stanowi przecież nieodzowną cechę sztuki dla najmłodszych. Ukazuje bowiem, że nie formalna pozycja człowieka, ale jego indywidualne cechy decydują o sukcesie. Przecież to nie potężny czarodziej Atanazy Doskwierus (Sławomir Mozolewski), lecz prości chłopcy – wnuk Kacper (Agnieszka „Aga" Ejsmont) i jego przyjaciel Józio (Dorota Korczycka–Bąblińska) wygrywają tę przygodę. Na nic zdają się podstępy złego czarownika. Pomysłowość Kacpra, bo termin „spryt" mógłby zabrzmieć deprecjonująco, pozwala mu zdobyć wielkiego sprzymierzeńca – zamienioną w Kumaka – wróżkę Amarylis (Diana Jonkisz), która z czasem za pomocą pierścienia pomaga mu spełniać trzy życzenia.
Kompozycje Grzegorza Mazonia nie tylko napełniają spektakl myślą pedagogiczną, ale także przydają mu liryzmu. Szczególnie w finałowych scenach, np. gdy po siedmiu latach w Bajkogrodzie z wróżką wita się czule jej ojciec – Amarantus (Jacek Maksimowicz). Ponadto tym subtelnym pod względem stylistyki muzycznej utworom wokalnym w wykonaniu Babci można przypisać funkcję retardacyjną. Zatrzymują przebieg akcji i opóźniają jej rozwiązanie, co służy wzbudzeniu napięcia i intensyfikacji oczekiwania na dalszy przebieg wypadków. Chociaż są też momenty przedstawienia, kiedy muzyka w tle dynamizuje akcję.
Nastrojowi wzruszenia zgrabnie przeciwstawia się komizm postaci. Rozbawiają widzów wachmistrz Głąbaliński (Dorota Fluder–Głowacka) i jego asystent (Radosław Biniek). Równie zabawny jest zamieniony w dudka rozbójnik Hotzenplotz, który – zamknięty w klatce – wydaje charakterystyczny odgłos w trakcie wygłaszanych kwestii.
Siła najnowszego spektaklu tkwi w klasycznej inscenizacji. Jednak najważniejsze, co należy powiedzieć o tym spektaklu, to fakt, iż jest on wystawiony całkowicie w planie żywym a wszyscy aktorzy występują w groteskowych maskach. Sięgnięcie po technikę masek stanowi szlachetny gest w stronę tradycji przedstawień dla najmłodszych. Jest to tym cenniejsze, że sceny coraz rzadziej korzystają z tej techniki, a tym razem byliśmy świadkami bardzo udanego popisu teatru animacji. Maski autorstwa Beaty Tomczyk, o starannie wyeksponowanych, nawet nieco przerysowanych, jak wymaga tego scena, detalach twarzy, wyraźnie ukazują właściwości postaci. I np. Kacper i Józio mają wdzięk lekkoducha, z oblicza Babci emanuje doświadczenie w zmaganiu się z trudami życia, zaś twarz rozbójnika Hotzenplotza zdradza kogoś podstępnego. Za sprawą dobrej reżyserii świateł zmienia się nastrój scenicznej rzeczywistości. Dzieci więc nie reagują nerwowym pobudzeniem, jak przy jakiejś kreskówce, lecz mają okazję delektować się magią teatru.
Wszyscy aktorzy Zdrojowego Teatru Animacji im. Bogdana Nauki mają swoje pięć minut – każdy dostaje szansę zabrania głosu. Naprawdę trudno kogoś wyróżnić. Zarówno interpretacje indywidualnych postaci jak i sceny zbiorowe mają w sobie dużo energii, sprytu i zacięcia. Wszyscy kreują sceniczną rzeczywistość, jednocześnie ewidentnie czerpiąc z tego przyjemność. Opowieść się nie nuży, akcja jest wartka i żwawa, dzięki czemu przez ponad godzinę trwania spektaklu udaje się skupić uwagę i zainteresowanie dzieci. Zwykło się oceniać spektakle dla dzieci pod kątem pewnej dwoistości treści, pozwalającej jednocześnie dawać świetną zabawę dzieciom i inteligentną rozrywkę rodzicom, czytającym podteksty dla dzieci niedostępne. W trakcie prezentacji spektaklu prof. dr hab. Krzysztofa Grębskiego śmiech dorosłych i młodszych widzów brzmiał jednym głosem.