EN

5.03.2014 Wersja do druku

Napój dla Monte Carlo i chleb dla baletu

Co tu gadać o chlebie dla baletu i losie ludzi polskiej sztuki, skoro jedna z naszych najważniejszych postaci polityki głosi, że medal dla skoczka narciarskiego jest więcej wart niż sukcesy największego polskiego artysty - pisze Sławomir Pietras w Angorze.

W gronie znawców opery z łódzkiego Grand Touru obejrzałem w ubiegłym tygodniu w Monte Carlo najnowszą premierę "Napoju miłosnego" Donizettiego. Urocze przedstawienie udowadniające, że nowe podejście do klasyki można osiągnąć bez uciekania się do ingerencji w treść libretta, przenoszenia akcji w inną epokę, zmianę tożsamości bohaterów, lub udziwnione zabiegi scenograficzne. Pomysł był prosty. Wenecjanin Adriano Sinivia wyreżyserował tę komedię w... łanie dojrzewającego zboża. Rzymianin Cristian Taraborrelli zbudował kłosy pszenicy, które sięgały do wysokości dużego koła zaparkowanego obok traktora. Wieśniacy zbierali naturalnej wielkości truskawki, ledwie mogąc udźwignąć każdą. Protagoniści musieli wspinać się po długich łodygach kłosu, by dosięgnąć ziaren. Byli więc liliputkami. Ale wiedzieliśmy o tym tylko my. Oni rozgrywali swe komiczne perypetie, wciągając nas w zabawę bez świadomości, że przechodzące obok gęsi są

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Napój dla Monte Carlo i chleb dla baletu

Źródło:

Materiał nadesłany

Tygodnik Angora nr 10

Autor:

Sławomir Pietras

Data:

05.03.2014

Wątki tematyczne