EN

21.09.2023, 14:25 Wersja do druku

Namalować tańcem

„Echos of van Gogh" w choreogr. Wubkje Kuindersmy West Australian Ballet w Perth. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.

Kolejka. Czekanie. Coś mi to przypomina. Przed oczami wracają wspomnienia z dziecięcych lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Niekończący się ogonek po kostkę masła. A dziś na nowo czekanie, jak utrapienie. I to w jakim celu?! Aby wymienić pieniądze! Jedyny kantor w mieście. Przede mną dwóch Etiopczyków. Ucinamy sobie pogawędkę. O życiu, teraźniejszości i tejże dziwnej metropolii. Moi interlokutorzy stwierdzają – to duża wieś! I nie ma w tym kpiny czy przesady, a mowa o stolicy Zachodniej Australii – Perth. Każdy, kto odwiedzi to miejsce, przeżyje szok kulturowy. Niska zabudowa, kilka drapaczy chmur zbudowanych w ostatnich dziesięciu latach, o siedemnastej zamknięte sklepy, wyludnione ulice, które ledwo zapełniają się w weekend. Restauracji kilka, owszem z bardzo dobrym jedzeniem, ale bez rezerwacji nie ma co szukać miejsca. Dziwny świat. I właśnie tu funkcjonuje niezwykle sprawnie West Australian Ballet kierowany od dziesięciu lat przez Aureliena Scannellę, który z końcem 2023 roku kończy swoją misję. Kolejny rok ma przygotować, jako tajemniczo brzmiący gościnny dyrektor, David McAllister, który przez dwadzieścia lat prowadził The Australian Ballet.

Jednak ostatnia dekada w Perth była niezwykle owocna dla naszych, polskich artystów. Z West Australian Ballet pracowali Krzysztof Pastor i Robert Bondara, odnosząc spektakularne sukcesy. To właśnie w tym miejscu miał swoją pierwszą prezentację Dracula w układzie dyrektora Polskiego Baletu Narodowego. I rzeczywiście paleta zapraszanych realizatorów była szeroka, a europejska czołówka stała się stałym gościem miejsca. Ostatnią premierę przygotowała Wubkje Kuindersma. Niderlandzka artystka młodego pokolenia, która ma kilka udanych prac na swoim koncie w uznanych miejscach naszego kontynentu. W swojej twórczości skupia się na jednostce, płci i kwestiach tożsamościowych. Również wykorzystuje inne sztuki dla ukazania własnego myślenia o świecie, historii czy też osobach. Tematem ostatniej pracy stał się Vincent van Gogh. Trochę oryginalnie. Niderlandzki postimpresjonista w odmiennym świecie kulturowym. Wyzwanie i oczekiwanie.

Przedstawienie wykonywane jest w majestatycznym His Majesty’s Theatre, który przypomina czasy kolonialne. Wygląd zewnętrzny jest zniewalający, a wnętrze urokliwe. W tego typu próbach interpretacji zawsze należy zadać pytanie jak pokazać malarstwo czy też odmienne sztuki tańcem? Są dwie drogi. Pierwszą parę miesięcy temu ukazał Russell Maliphant. Jego zjawiskowy Vortex to podróż do twórczości Jacksona Pollocka, ale odarta z chęci ukazania życia. Skupienie się na artystycznym eksperymencie poprzez wykorzystanie światła, piasku, a przede wszystkim ruchu. Zbudowana została zjawiskowa przestrzeń nie tyle tańca, ale malarskiej wizji malowanej ekspresją ciała. Inną drogę obrała Annabelle Lopez Ochoa, która dwukrotnie podjęła próbę zmierzenia się z mitem i życiem Fridy Kahlo. Broken Wings stanowiło odwzorowanie twórczości, co miało niebagatelny wizualny sens, a już Frida przygotowana dla Het Nationale Ballet ukazywała życie, związki, relacje i niestety na drugim planie artystyczną stronę egzystencji meksykańskiej artystki. Kuindersma poszła tropem Ochoa i można zauważyć bardzo dużo inspiracji w konstrukcji dramaturgicznej. Podział na dwie części, początek skupiony na relacji rodzinnej i budowaniu pozycji artysty, a druga będąca już ekspresją, wybuchem ekspresji twórczej, przetkana życiowymi więziami oraz rozterkami. Już ich nazwy są niezwykle znaczące: Żyjąc dla sztuki, Żyjąc wiecznie (Nieśmiertelność), układają się w dwie postępujące, ale odmienne narracje jednego życia. Van Gogh zaczął tworzyć późno, ale z pasją i zatraceniem. Choreografka czyta jego życie dość zdawkowo, omija dziwne przygody z kobietami, ale pozostawia znaki zapytania, co do związków z mężczyznami. Najbardziej trudna wydaje się relacja z bratem Theo, a także niespełnione uczucie, fascynacja, niezrozumienie z Paulem Gauguinem. To wszystko implikuje szał twórczy, ekspresję namiętności pędzla i ołówka. Mimo pewnego przekombinowania i poruszenia zbyt wielu wątków pomysł realizacyjny jest interesujący. Kuindersma zestawia dwadzieścia jeden obrazów mistrza z jego życiem. Tworzą one świetne tło dla tańca. Początki w pracy nad Jedzącymi kartofle zestawione są z sekwencją obserwacji tanecznej konsumpcji strawy przez chłopów. I dalej przez Paryż do łanów słoneczników, zboża i natury. Tworzy się z owego obrazu żywa konstrukcja ruchu wsparta obrazami, których zbliżenia i powiększenia ukazują kreskę nakładania farby i sztukę tworzenia dzieła. Są jak soczewki, które nie tylko penetrują płótno, ale i wnętrze jednostki. Bowiem balet jest właśnie swoistą paletą w ręku mistrza, którego życie wspiera proces kształtowania dzieła jako konsekwencja egzystencji. Wielka zasługa, w zbudowaniu owego niesamowitego wizualnego świata, należy się Tatyanie Van Walsum, autorce projekcji, scenografii i kostiumów. Co ciekawe także niderlandzkiej artystce, która wielokrotnie współpracowała z Pastorem również w Warszawie.

Najważniejszym punktem przedstawienia pozostanie muzyka. Oryginalna kompozycja Anthony’ego Fiumara, związanego ze sceną elektroniczną, przywołuje znane, powtarzane, minimalistyczne kawałki Michaela Nymana, a także Johna Williamsa. To świetny utwór, który dopełnia myśl inscenizacyjną. Wykonanie na żywo przez West Australian Symphony Orchestra pod kierunkiem Jessiki Gethin dopełnia artystycznego wyrazu. Jednak sam układ tańca nie jest skomplikowany, można powiedzieć, że banalny, w którym brakuje między innymi podnoszeń i technicznych innowacji. Nie wiadomo dlaczego każda scena zespołowa przypomina poprzednią, zlewają się obrazy szczególnie te ukazujące radość natury. Niektóre postaci pojawiają się na chwilę nie budują głębi, są jak muśnięcia, ale zbyt delikatne, aby odcisnęły się farbą na tanecznym płótnie. Najlepiej wypadają duety Vincenta (Ludovico Di Ubaldo) i Theo (Juan Carlos Osma), w których skupienie i zawiła więź odnajduje dojrzałych interpretatorów. Sam zespół posiada wiele braków i musi mocno ćwiczyć nad koordynacją i synchronizacją wspólnego układu.

Australia to niesamowity kraj. Każdy marzy o misiu koala i kangurze z maleństwem w swojej kieszonce. A jednak to również miejsce otwarte dla kultury. Balet odnajduje się w owym kalejdoskopie niezwykle ciekawie, a poszukiwania są inspirujące i stawiają nowe znaki zapytania. Co prawda praca Kuindersmy może nie jest wyżynami sztuki tańca, ale stanowi ciekawy punkt ukazania twórczości artysty. Wielkiego malarza, który nie tylko pozostawił ogromną spuściznę, ale zawsze pozostanie echem w życiu każdego kochającego piękno. A balet w Perth przybliża ten świat – ziemniaków, łanów zbóż, twarzy, ulic, zaułków i wiecznych słoneczników.

Echos of van Gogh, Anthony Fiumara, choreografia Wubkje Kuindersma, West Australian Ballet, Perth, premiera: wrzesień 2023.

Tytuł oryginalny

NAMALOWAĆ TAŃCEM – „ECHOS OF VAN GOGH” – WEST AUSTRALIAN BALLET W PERTH

Źródło:

kulturalnycham.com.pl
Link do źródła

Wątki tematyczne