Tegoroczny triumfator radiowej części festiwalu "Dwa Teatry" przypomina przy pierwszym skojarzeniu nowoczesność ubraną w "stare dekoracje". To obcowanie jednego w drugim wynikło z faktu, że autorka zobaczyła w radiu możliwość podróżowania bez barier - o Grand Prix XVI Festiwalu "Dwa Teatry" i nagrodzie im. Ireny i Tadeusza Byrskich pisze Janusz Łastowiecki.
Średniowiecze mówi tu przez pryzmat medialnej nowomowy. Czystość i mit zostają przesiane przez cyniczne "radyjko". Eter działa tu jak tuba z Big Brothera, wchodzi bez wysiłku w dowolny czas i miejsce, by bezlitośnie chłostać. W tej pikanterii kryje się jednocześnie radio bystre, poprowadzone umiejętną narracją i wolne od romantycznej kołtunerii. Gdy wczoraj odsłuchiwałem po raz kolejny debiutanckiego radio-teatru Sandry Szwarc, przypomniał mi się jeden z esejów Umberto Eco. Pisał w nim o podziale słuchającego świata na starą i nową muzykę. Stara była koniecznością niczym Jutta (Halina Skoczyńska), geometrycznym prawidłem skwadratowiałych uszu. Nowa muzyka rodziła się w możliwości, nieoczekiwaniu, wbrew obowiązującym zwyczajom i ku pokusie podobnie jak Hildegarda (Julia Kijowska). Te muzyczne porównanie wpisuje się w dramat Szwarc jak znak wodny. Hildegradę bolą uszy. Przechodzi przez nie cisza i przekłuwa bębenki jak kolczasty drut (sug