- Czuję ciśnienie wokół mnie, że przychodzi młody, świeży barbarzyńca, który przypierdoli wszystkim, będzie brudno, mocno i gniewnie. A mi zależy tylko na tym, by robić swoje, a to niekoniecznie musi być punkowe - mówi Michał Kmiecik Jackowi Tomczukowi z Przekroju.
Szukanie pracy, eksmisja do garażu, okupacja baru mlecznego? Dla Michała Kmiecika nie ma nieteatralnych tematów. W Teatrze Dramatycznym przygotowuje właśnie spektakl na podstawie "Zbrodni i kary". - Napisz, że jestem dzieckiem Internetu, przedstawicielem smutnego pokolenia umów śmieciowych. I jeszcze to, że mam gdzieś ładne spektakle - mówi Michał Kmiecik. Ma 20 lat, maturę i własny pomysł na teatr. Nie nowy, ale wyrazisty. Mówią o nim teatralny syn Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, głos polskich oburzonych. To tylko etykiety. Atrakcyjność Kmiecika polega na czym innym, wprowadził do teatru tematy, które wypchnęły jego rówieśników na ulice Warszawy czy Madrytu. - Teatr to trybuna, publicystyka, ma być aktualny. Wypali się po dwóch miesiącach, nie ma problemu. Nie wierzę w spektakle wychowujące pokolenia widzów. Coś z nimi jest nie tak. Mój zagramy kilka razy i zejdzie z afisza. Po co mam silić się na jakiś uniwersalizm? Trzeba uderzyć kon