"Najzwyklejszy cud" w reż. Natalii Łapiny w PWST w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Mógł to być bardzo dobry spektakl - dowcipny, mądry i melancholijny. I taki jest (czy raczej bywa), ale tylko wtedy, gdy inscenizacja ustępuje miejsca aktorom. Natalia Łapina uznała chyba, że szkolny spektakl musi służyć pokazaniu wszelkich umiejętności młodych aktorów. No i aktorzy pokazują, że potrafią tańczyć, grać na instrumentach, demonstrować sprawność fizyczną, w dodatku wszystko to robią z niewymuszoną młodzieńczą lekkością i wdziękiem. Problem w tym, że tych pokazów jest stanowczo za dużo - co chwila bez wyraźnego powodu aktorzy puszczają się w zbiorowe tany, a choreografia jest nieciekawa i monotonna, podobnie jak muzyka. Lekkość i wdzięk podskakujących i figlujących po scenie duszków czy dworzan szybko stają się wymuszone, a ich przekorne minki równie szybko stają się przylepionymi do twarzy grymasami. To przymusowe demonstrowanie radosnej młodości to jeden minus spektaklu. Drugi to scenografia (zresztą anonimowa - m