- Największym ograniczeniem okazała się fizyka. Okazało się, że grawitacji jednak nie przeskoczę [śmiech]. A mówiąc poważnie, to ograniczeniami były udźwigi, przepisy BHP, wózki, różne szerokości i głębokości, czyli coś, czego nie zawsze uczą na uczelni. . W pracy scenografa trzeba się nauczyć, że nasz projekt ktoś musi potem zbudować - mówi ALICJA KOKOSIŃSKA o swoim debiucie w operze "Don Pasquale".
Masz 23 lata, jesteś na II roku studiów magisterskich na Wydziale Scenografii ASP w Warszawie. Niewiele osób w Twoim wieku interesuje się operą od drugiej strony... - Wyrosłam na operze, choćby z tego względu, że moja mama jest śpiewaczką operową. Raczkowałam między rzędami na "Raju utraconym" Pendereckiego. Jeśli chodzi o repertuar zaczęłam więc od ostrego kalibru. Podczas prób mama zostawiała mnie w nosidełku pod fortepianem, można zatem powiedzieć, że wchłonęłam operę przez osmozę. Jedną z moich ulubionych rozrywek w dzieciństwie było bieganie po Teatrze Wielkim. Uwielbiałam tamtejsze zakamarki, chodziłam nawet po dachu, tuż obok rzeźby koni. Mama chciała, żebym zajmowała się muzyką, przez 7 lat grałam więc na fortepianie. Powiedziała, że będę mogła przestać dopiero wtedy, kiedy będę potrafiła płynnie czytać utwory z nut. Kiedy nadszedł ten moment zapytałam, czy już mogę przestać i natychmiast przestałam grać. Wolałaś