- Nasze przedstawienie opowiada bardziej o rodzinie niż o głupocie, która została zapisana przez Zapolską w podtytule "tragedia ludzi głupich". Ale ta głupota i tak jest, bo dorośli zachowują się w sposób nieodpowiedzialny. To celny portret rodziny. A święta, czas najbardziej rodzinny, jest przez wielu wyklinany, traumatyczny, jako ten, w którym ludzie muszą ze sobą być trochę na siłę - o swoim spektaklu "Ich czworo" mówił latem Małgorzacie Piwowar z Rzeczpospolitej, reżyser Marcin Wrona.
W lipcu reżyser Marcin Wrona [na zdjęciu] opowiadał Małgorzacie Piwowar o wizji "Ich czworga". Dziś premiera w TVP o 20.25. Po raz drugi wraca pan do Gabrieli Zapolskiej. Co jest tak ciekawego w utworach napisanych ponad sto lat temu? Marcin Wrona: W 1907 roku "Ich czworo" o źle prowadzącej się żonie szanowanego profesora było odważną obyczajowo opowieścią ocierającą się o skandal. Jeszcze kilkanaście lat temu było to tabu społeczne, ale dziś, kiedy co chwilę słyszymy o takich sytuacjach, nie robią już na nikim wrażenia. Więc choć posmak skandalu się ulotnił, zaletą wciąż jest dobra konstrukcja, świetnie napisane postaci i niezmiennie aktualny sens. Język Zapolskiej też się nie zestarzał. Ale czy ma dziś sens ponowna realizacja wielokrotnie wystawianej sztuki? - Gdyby ją ekranizować dosłownie, jak została napisana - to raczej nie. Większość z nas zna i Zapolską, i tę sztukę, a to, o czym opowiada autorka, dostępne jest w k