Dziś w oliwskim Domu Zarazy premiera kabaretu literackiego "Dom Zarazy". - Nie wymagamy, by publiczność tarzała się ze śmiechu po podłodze. To ma być rodzaj zamyślenia, wzruszenia, ale i intelektualnej zabawy - mówią twórcy kabaretu Marek Richter i Andrzej Śledź w rozmowie z Gabrielą Pewińską z Polski Dziennika Bałtyckiego.
Polski kabaret literacki ma długą tradycję. Wystarczy wspomnieć słynny, założony w 1905 roku w Krakowie "Zielony Balonik" czy powojenną, także krakowską "Piwnicę pod Baranami". Do jakich tradycji chce nawiązać kabaret literacki "Dom Zarazy"? Marek Richter: Nasz pierwszy program to, właściwa dla kabaretu literackiego, żywa forma. Scenariusza nie zamknęliśmy jeszcze kilka dni przed premierą. Rozpocznie się bardzo teatralnie. Wyjdą z kątów wszystkie duchy Domu Zarazy. Ich nieoczywista obecność pozwoli nam przekazać widzom coś ważnego... To będzie przesłanie w tekstach, piosenkach, scenkach aktorskich, skeczach. Żadnego paplania o niczym, czczej gadaniny, tanich chwytów, tylko po to, by było zabawnie. Duchy Domu Zarazy, czyli? M. R.: Duchy z przeszłości tego miejsca. W XVII wieku w mieście rozprzestrzeniła się dżuma. Ludzie padali jak muchy, ale miasto w ogóle się tym faktem nie przejęło, w murach tych urządzono jedynie lazaret. Ciekawe