We współczesnej dramaturgii (także w kinie, a nawet w literaturze) coraz częściej można zaobserwować zjawisko, które określiłabym jako budowanie świata bez dzieci. Bohaterami współczesnych sztuk zazwyczaj bywają single, które nawet łączą się w pary (czyli w tzw. wolne związki), ale w sposób niezobowiązujący do niczego. A już na pewno nie do wierności. Małżeństwa zdecydowanie rzadziej stają się bohaterami dzisiejszych sztuk. Widocznie ich autorzy wychodzą z założenia, że nie jest to wystarczająco atrakcyjny materiał dla współczesnej widowni. Tak więc i dzieci w tych sztukach prawie nie ma. A jeśli już autor zdecyduje się je umieścić, to koniecznie w jakimś mocno patologicznym kontekście. No bo skoro preferuje się luźne związki i bez zobowiązań, to gdzież tu miejsce dla dzieci? Że nie wspomnę już o różnych dewiacyjnych parach, na przykład tej samej płci, które z przyczyn naturalnych nie mogą mieć dzieci. Lansowanie takiego
Tytuł oryginalny
Najważniejsze, aby było trendy
Źródło:
Materiał nadesłany
Nasz Dziennik nr 208