- Powód jest bardzo prosty - to jest, przynajmniej w moim pojęciu i nie tylko moim, jedna z najbardziej niezwykłych scen, jakie dostarczyła nam literatura. Stanisław Cat-Mackiewicz twierdził, że jest to najstraszliwsza scena w historii literatury świata - mówi reżyser ANDRZEJ DOMALIK przed premierą "Nastazji Filipowny" w Teatrze Ateneum w Warszawie.
Rozmowa z Andrzejem Domalikiem - dyrektorem warszawskiego Teatru Ateneum, reżyserem przedstawienia "Nastasja Filipowna" na motywach "Idioty" Fiodora Dostojewskiego. Skąd wziął się pomysł, żeby zorganizować akcję spektaklu wokół ostatniej sceny Idioty? Inspirował się Pan rozwiązaniem zaproponowanym przez Andrzeja Wajdę w 1977. Jakie zmiany Pan wprowadził? - Pomysł nie jest mój. Został on zrealizowany już bardzo dawno temu przez pana Andrzeja Wajdę w Krakowie razem z Janem Nowickim i Jerzym Radziwiłowiczem, więc ten punkt wyjściowy niestety nie należy do mnie. Natomiast chętnie z niego korzystam, przy czym jest to już zupełnie inna adaptacja, która powstała dla potrzeb naszego teatru. Tak więc mimo że ten ogólny kontekst jest podobny - jest to ciągle historia pewnej dziwnej, szalonej, chorej nocy - u nas rozwija się ona nieco inaczej. Nie mówiąc już o tym - pomijając literaturę - że grają inni aktorzy, inne pokolenie, spektakl jest inaczej