Zacznę od cytatu, nieco może długiego, ale za to fascynującego. Pochodzi z programu teatralnego, nie jest podpisany. "Żył kiedyś w Babilonie, w czasach wielkiego zamętu, pewien niezbyt mądry mędrzec. (...) Pewnego dnia, kiedy medytował o daremności medytowania, przystąpiła do niego gromadka aktorów, w stanie zdradzającym depresję, ale nie maniakalną. Przysiedli u jego stóp, niezbyt co prawda blisko, bo bił od nich smród. Pierwszy aktor przemówił do niego w te słowa: Mistrzu ukochany, potrzeba nam twojej pomocy. Jesteśmy zrozpaczeni. Żyjemy w czasach wielkiego zamętu. Nie wiemy, w którą stronę się zwrócić - na lewo, na prawo, czy w kierunku skrajnego centrum. Teatr, jak nam ludzie mówią, nie jest już cudownym inwalidą, jest nie pogrzebanym trupem w zamtuzie. Cokolwiek prezentujemy, uważane jest za deja-vu, albo lepiej-tak-w-ogóle-nie-vujować. (...) Publiczność trzeba silą wciągać na przedstawienia. Jeśli bije brawo, to tylko na znak ulgi, ż
Tytuł oryginalny
Najsmutniejszy teatr na świecie
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 44