Eric Bogosian zaprezentował w łódzkim Teatrze Jaracza składankę swoich monologów.
W składance monologów o przewrotnym tytule "The Worst of Bogosian" ("Najgorsze z Bogosiana") pokazał zupełnie inne aktorstwo niż to, do jakiego przez siedem lat przyzwyczaił nas Wrocławski. Inne, ponieważ sygnowane czymś, czego łódzki aktor mieć nie może - autorskim podpisem. Bogosian o wiele bardziej "opowiada" historie niźli je "przedstawia". Nie tylko dlatego, że posługuje się - w przeciwieństwie do Wrocławskiego - własnymi słowami. Przede wszystkim dzięki specyficznemu dystansowi do opowieści, by nie rzec: aktorskiej dezynwolturze. W środku występu schodzi w kulisy, pociąga z butelki wodę mineralną. I nie jest to część roli, ale zaspokojenie prywatnego pragnienia Erica Bogosiana. Do tego w pociesznych parabazach improwizuje tekst. Gra słowami: "Łódź" - "the boat", bawi się kliszami stereotypów (Polak jedzący "keubasa"), wykorzystuje kontekst maratonu własnych sztuk: "Proszę uważać, tego Wrocławski nie pokazuje". I faktycznie. Znan