O tym, że się nawzajem kochają, Tristan i Izolda przekonują ponad trzy kwadranse. Słuchaczom czas się jednak nie dłuży, bo wyznaniom towarzyszy muzyka Richarda Wagnera - o Wielkanocnym Festiwalu Beethovenowskim pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej
Kiedy wreszcie przestaniemy unikać geniusza z Bayreuth? Narzekać, że jego muzyka jest pompatyczna, a na dodatek podszyta niewłaściwą ideologią? Świat obchodzi właśnie 200. rocznicę jego urodzin, my jej nie dostrzegamy. Nie będzie żadnej premiery jego dramatu, co najwyżej ze dwa wznowienia starych inscenizacji. Na szczęście na polskiej spróbował ten stan rzeczy z mienić Wielkanocny Festiwal Beethovenowski. Wprawdzie z racji nazwy zobowiązany jest do propagowania innego kompozytora, ale potrafi dostrzec inne ważne dzieła. W poniedziałkowy wieczór zawiódł więc publiczność w sam środek wagnerowskiego raju, prezentując w Operze Narodowej II akt "Tristana I Izoldy". Co prawda, tylko w wersji koncertowej, ale o niezwykłości owego zdarzenia, niech świadczy fakt, że po 1945 roku ten dramat Richarda Wagnera doczekał się tylko jednej prezentacji na polskich scenach. Było to prawie pół wieku temu w Poznaniu. Drugi akt to kwintesencja wagnerowskiej muzyki,