- Z kabaretową Grupą Rafała Kmity byłam związana kilkanaście lat. Zagrać dobrze w kabarecie i rozbawić widza wcale nie jest łatwo. A ja najbardziej lubię właśnie rozśmieszać. Dziś jestem zadowolona z tego, co robię i co udało mi się osiągnąć. Cieszę się, że dostaję propozycje, że mogę wybierać role - mówi SONIA BOHOSIEWICZ.
Rz: Po smoleńskiej tragedii byliśmy świadkami wielkiej manifestacji jedności narodowej, wielu pięknych i podniosłych gestów. Myśli pani, że zmienią coś w naszym stosunku do ojczyzny, który na co dzień przybiera czasem formę ksenofobicznego, "dresiarskiego" patriotyzmu? Sonia Bohosiewicz: Pod Smoleńskiem wydarzyła się tragedia przekraczająca wszelkie wyobrażenie. Dlatego najpierw był szok. Podobny do tego po zamachu na World Trade Center: człowiek w coś takiego po prostu nie wierzy. A potem... No, cóż, ludzie są, jacy są. Wiele osób ten dramat dotknął osobiście. Ale jeśli chodzi o resztę, to pewnie było różnie. Od razu ktoś wymyślił, żeby za grube pieniądze sprzedawać najtańsze znicze z supermarketu, stanęły kramy z kwiatkami. Taką człowiek ma naturę. Nie chodzi o to, żeby kogoś osądzać, ale też nie ma sensu przesadzać z entuzjazmem, że jesteśmy tacy wrażliwi. Ci, którzy nie noszą dresów, też mają w sobie coś z dresiarzy.