Oto stało się. Krzysztof Garbaczewski udowodnił, że jego dotychczasowa bezkompromisowa postawa miała sens. Balansowanie na granicy śmieszności i bełkotu, nieustanne podejmowanie twórczego ryzyka, improwizowanie i penetrowanie najdziwniejszych obszarów teatru odbijają się echem w "Robercie Roburze" z TR Warszawa. Bez poszukiwań i artystycznej dezynwoltury nie byłoby tego pod każdym względem wybitnego spektaklu - pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej.
Wcześniejsze projekty reżysera odbywały się pod szyldem work in progress, ale używanym często dla usprawiedliwienia nieprzewidywalnego przebiegu spektaklu. Pozostawiało to nierzadko poczucie niedosytu. Strategia niecyzelowania arcydzieł zaowocowała "Roburem". Premierę poprzedziła praca równie burzliwa co wcześniejsze produkcje. W ostatnim momencie Dawida Ogrodnika, próbującego tytułową rolę, zastąpili Paweł Smagała i Justyna Wasilewska. Bohater powieści Mirosława Nahacza "Niezwykłe przygody Roberta Robura" nieustająco słyszy głos wewnętrzny. W spektaklu ucieleśnia go Wasilewska, druga połowa rozszczepionej osobowości Robura to Smagała. Dzięki temu rozwiązaniu możemy być cały czas w głowie bohatera, mieć poczucie, że wszystko jest otwarte, ale zarazem (paradoksalnie) domknięte, niejasne, ale też dostępne - work in progress, jak myśli w jego głowie. Działania spaja klamra gry komputerowej i serialu tworzonego i kasowanego na żywo. Maszyna te